Czuję, że znów będę się bać,
Mimo, że ktoś daje mi znak.
Moja głowa, jakiś powód? Istnieje. Chyba grudzień trochę zbija mnie z tropu. Ostatni miesiąc w tym roku, a moja wyobraźnia nie wykracza poza 2012, jestem cholernie ograniczona co do tych cyferek i niecierpliwie czekam na koniec świata. Z drugiej strony mam mało czasu. Koncert Comy trochę poprawił mi humor, zwłaszcza Leszek Żukowski śpiewany przez całą publiczność, moja ukochana piosenka, ale z kolei denerwuje mnie pisanie gówna na blogu. Ale muszę, kurczaki, gdzieś muszę, a pamiętnik nie działa ostatnio tak, jak powinien.
Nie widać drogi we mgle,
Listopad włazi do miast,
Na dole dzieje się
źle.
Boże, po prostu są takie piosenki, które otwierają człowieka od środka, gdyby teraz ktoś chciał mnie zabić, to nawet nie musiałby wyjmować broni, jestem otwarta, wywrócona na zewnątrz i moje serce jest po prostu na wyciągnięcie ręki, można je wyrwać i skopać, albo wręcz przeciwnie przez te 10 minut trwania piosenki.
Musiałem stracić przeźroczystość na którejś z tamtych dróg.
Tak mi przykro, chciałbym jeszcze raz...
...przeżyć ten rok, trochę lepiej, mniej jako ja, bardziej jako szczęśliwa Pippi z tymi sterczącymi warkoczykami, po prostu beze mnie. Trochę beze mnie.Cyferki się przesuwają, a my wszyscy robimy się coraz starsi i wszyscy bez wyjątku mamy mniej czasu na bycie szczęśliwymi. Za dużo tego wszystkiego tracę i to tylko i wyłącznie przeze mnie. Miałabym ochotę się wyrzucić. Tak na rok, na ten nowy rok, którego nie ogarnia moja wyobraźnia. Jeszcze 30 dni życia. Coś z nimi zrobię, coś zrobię, obiecuję, tylko co?
I jeszcze nie ocalają mnie,
Noce płaczu i modlitwy.
ale koniec świata jest 20 grudnia
OdpowiedzUsuń...nie mówię o tym. 21 tak właściwie.
Usuń